
Wyobraź sobie, że Twoje życie domowe to wielka szafa. Codziennie dokładane są do niej nowe ubrania – jedne świeże, inne zmięte i wymagające prania, jeszcze inne takie, których nikt już nie nosi, ale i tak wciąż zajmują miejsce. W pewnym momencie ta szafa zaczyna się nie domykać. Drzwi się rozchodzą, ubrania wypadają, a Ty stoisz z poczuciem, że cokolwiek zrobisz, i tak nie zapanujesz nad tym chaosem.
Dokładnie tak samo wygląda wiele kobiecych głów i serc, kiedy chodzi o obowiązki domowe. Nosimy je w sobie, przeskakujemy myślami od jednego do drugiego, pamiętamy za wszystkich: dzieci, męża, szkołę, zakupy, lekarza, pranie, obiady, a jeszcze w pracy trzeba dowieźć raport i pamiętać o imieninach teściowej.
Dlatego w moim systemie pierwszym krokiem jest E jak ewidencja.
Dlaczego zaczynamy od ewidencji?
Bo zanim zaczniesz rozdzielać zadania (R) albo angażować domowników (A), musisz wiedzieć, z czym w ogóle masz do czynienia. To jak robienie porządku w kuchennej szufladzie – najpierw trzeba ją wysypać, żeby zobaczyć, co tam jest. Dopiero potem decydujesz, co wyrzucić, co zostawić, a co oddać komuś innemu.
Ewidencja to nic innego jak spisanie wszystkich obowiązków domowych. Tak, wszystkich.
Twój moment spokoju
Nie chcę, żebyś teraz poczuła, że masz kolejną rzecz do zrobienia „na już”. Wręcz przeciwnie – chcę, żebyś odetchnęła. Weź filiżankę kawy albo kubek rumianku. Usiądź wygodnie, tak jakbyś miała właśnie chwilę tylko dla siebie. I spokojnie, krok po kroku, spisz to, co robisz w domu.
Nie musisz jeszcze niczego zmieniać, nie musisz niczego analizować. Teraz jesteśmy na etapie patrzenia na całość.

Co wpisać do ewidencji?
Wszystko. Dosłownie wszystko.
-
To, że codziennie robisz śniadanie.
-
To, że sprzątasz łazienkę.
-
To, że prasujesz koszule, robisz zakupy i odwozisz dzieci na zajęcia.
-
To, że pamiętasz o płaceniu rachunków, zamawiasz leki dla mamy, kupujesz prezenty urodzinowe.
-
To, że podlewasz kwiaty i wymieniasz ręczniki w łazience.
Ale nie zatrzymuj się tylko na sobie. Jeśli Twój mąż naprawia sprzęty, kosi trawę czy wynosi śmieci – też to wpisz. Jeśli dzieci czasem odkurzą pokój albo zmyją naczynia – też.
Dlaczego? Bo ta lista ma pokazać, jak naprawdę wygląda życie Waszego domu.
Co Ci to da?
Po pierwsze – poczujesz ulgę. Naprawdę. Bo kiedy wszystkie zadania są tylko w Twojej głowie, wydają się wielką, bezkształtną chmurą, która wisi nad Tobą i przytłacza. A kiedy przeniesiesz je na papier, nagle widzisz, że to są konkretne punkty. Każdy z nich ma swoje miejsce, wagę i można się nim zająć.
Po drugie – uświadomisz sobie, ile faktycznie robisz. Kobiety bardzo często bagatelizują swoje wysiłki, bo „to przecież normalne”, „to tylko sprzątanie”, „to nic takiego”. A to właśnie coś takiego buduje całe życie Twojej rodziny. Bez Twojej codziennej pracy dom nie działa.
Po trzecie – zobaczysz proporcje. Ile zadań bierzesz na siebie, ile robi Twój partner, a ile dzieci. Dopiero wtedy możemy przejść do kolejnego kroku systemu, czyli rozdzielania zadań (R).
Jak się z tym masz?
Kiedy już spiszesz wszystko, zrób coś bardzo prostego: przeczytaj całą listę na spokojnie i zadaj sobie pytanie: Jak się z tym mam?
Czy czujesz, że to dla Ciebie za dużo?
Czy czujesz ulgę, że w końcu widzisz to czarno na białym?
A może zaskoczyło Cię, że wcale nie robisz tak mało, jak myślałaś?
Ta refleksja jest kluczowa. Bo ewidencja nie służy tylko do spisu – ona otwiera Ci oczy.
Podsumowanie
Pierwszy krok w systemie to E jak ewidencja.
-
Siadasz spokojnie, z kawą albo rumiankiem.
-
Spisujesz wszystkie obowiązki domowe – swoje, męża, dzieci.
-
Nic nie oceniasz, nic nie zmieniasz, tylko patrzysz.
-
Potem zadajesz sobie pytanie: Jak się z tym mam?
To jest fundament. Dopiero na tej podstawie możemy rozdzielać zadania i angażować domowników.
Pamiętaj – to nie Ty jesteś problemem, to system jest do poprawy. A Ty właśnie zrobiłaś pierwszy krok do tego, żeby w Twoim domu zapanował większy spokój.