Przygotowałaś uczciwie ewidencję? – gratulacje! Przyszedł czas na nowy podział obowiązków.
To wcale nie będzie proste. Z pewnością spotkasz się z oporami takimi jak „nie potrafię”, „nie dam rady”, „ty znasz się na tym najlepiej”, „jestem za mały/on jest za mały na takie obowiązki”itp
Tutaj też będziesz potrzebowała całego morza cierpliwości i siły argumentów, które czasem będziesz musiała powtórzyć co najmniej po 5 razy. Bądź silna i nie daj się zapędzić w kozi róg, kiedy już tak dużo osiągnęłaś!
Przy podziale obowiązków pamiętajcie, że to nie jest sztafeta, czyli nie wszyscy po równo 400 m. Każdy z Was ma inne kompetencje, inne umiejętności i inne możliwości. Są czynności, które mogą wykonywać tylko dorośli (prowadzenie auta, odbiór dziecka z przedszkola), a są takie, które mogą wykonywać nawet niepełnosprawni czy roczne dzieci (zbieranie zabawek do koszyka, włożenie talerzyka to zmywarki czy odniesienie do zlewu). Są rzeczy, które naturalnie wychodzą jednym lepiej niż innym. Na przykład mój mąż o wiele lepiej ode mnie radzi sobie z myciem lodówki, organizacją szafek kuchennych i pilnowaniem terminów żywności. Ale żeby to odkryć, musiałam pozwolić mu się tym zająć ;). W wielu rodzinach jest tak, że to mężczyźni lepiej gotują, albo dokładniej myją podłogi. Trzeba im tylko pozwolić to robić!
Jeśli chodzi o dzieci – nie bój się dać im odpowiedzialności. One tego potrzebują do swojego rozwoju. Dzieci od najmłodszych lat uczą się życia. I od ciebie zależy czy nauczą się dbać o swoje rzeczy i swoje otoczenie, czy będą uważały że wszystko robi się samo. Możesz im to maksymalnie ułatwić. Na przykład kiedy moje dzieci były małe, nie miałam żadnych zabawek na półkach, tylko wszystko w koszach i pojemnikach. Tylko po to, żeby łatwo je było pozbierać małym rączkom. Dzieci od najmłodszych lat świetnie sobie radzą z nakrywaniem do stołu, ze sprzątaniem ze stołu, z samodzielnym przygotowaniem kanapki. Naprawdę czterolatek jest w stanie sam przekroić bułkę na pół i położyć na niej plaster szynki czy sera (nutellę też ogarnie 😉 ). Może umyć sobie jabłko i je zjeść. Trzylatek położy talerzyk na miejsce, a dwulatek pozbiera zabawki. Tylko im pozwól! Jeśli uważasz, że dziecko nie da rady, bo jest za niskie – pokaż mu, że na wysokiej półce kładziesz jego ulubione słodycze, a on pokaże Ci jak potrafi tam wejść.
Jeśli masz małą pralkę, możesz zarządzić że każdy pierze sobie sam. Ale jeśli masz dużą pralkę, jak ja, możesz rozdzielić pranie tak jak ja (albo podobnie): co drugi dzień ładuję pralkę tylko z tego, co jest w koszu na pranie. Nie chodzę po pokojach i nie zbieram niczego – za włożenie rzeczy do kosza każdy odpowiada sam. Jeśli piorę jeansy a jakieś zostały na krześle któregoś z synów – trudno. Albo pierze je sobie sam ręcznie, albo czeka do następnej partii jeansów. Wyciągnięcie prania z pralki i zaniesienie ciężkiej miski z praniem na linkę (suszę na podwórku) jest idealne dla silnego faceta. Wieszać też może facet, skoro już tę miskę tam zatargał, prawda? Wyschnięte pranie już jest lekkie, więc ściągnąć i przynieść do domu może dziecko, które dosięga klamerek. Składaniem akurat zajmuję się ja, bo jakoś jeszcze nie nauczyłam nikogo składania prania wg szkoły Marii Kondo. Ale nadrobię to. Nie składam skarpetek. Serio – nie musisz kupować dziecku drogich wersji memory – wystarczy dać mu miskę ze skarpetkami! Kiedy już poskładam (nie prasuję!!! – o tym będę jeszcze pisać), każdy z domowników sam sobie chowa swoje rzeczy do szafy.
Zakupy można robić na zmianę lub w zależności od waszych charakterów. Jeśli na przykład idziesz do sklepu z listą, a poza tym przypomni ci się czego jeszcze możesz nie mieć, albo co byłoby fajnie mieć… to lepiej wyślij męża, który kupi tylko to, co na liście. No chyba, że masz ten luksus i nie musisz pilnować budżetu 🙂
O tym jak robić zakupy na podstawie moich doświadczeń jako pracownika handlu wielkopowierzchniowego też jeszcze napiszę!
Pamiętaj też, że rodzina to żywy organizm. Pojawiają się w niej dzieci. Dzieci rosną. Pojawiają się i odchodzą zwierzęta domowe, ktoś może mieć ciężki okres w pracy, a ktoś może być aktualnie bez pracy… Jest rok szkolny i wakacje, i ferie, i święta… Ktoś może zachorować, albo musieć wyjechać. Na przykład – kiedy nasz najstarszy syn zmienił szkołę na początku siódmej klasy, świadomie zdjęliśmy z niego 90% obowiązków. Zmiana szkoły, zwiększona ilość terapii, obowiązkowy w jego przypadku basen i nadmiernie moim zdaniem rozbudowany po najostatniejszej reformie oświaty plan siódmoklasisty nie dały nam żadnego pola manewru obowiązkami. Kiedy jednak w marcu okazało się, że większość zajęć dodatkowych musiała odpaść, to po wypracowaniu rutyny związanej z samokształceniem się dzieci w ostatnim czasie, jego obowiązki mogły wrócić.
Dlatego ważne jest to, żebyście wszyscy mieli świadomość, że ten podział nie jest już „na zawsze”, ale też nie może być tak, że będziesz te obowiązki przyjmowała z powrotem na siebie!
Jak to dalej poprowadzić, jak kontrolować, kontraktować i jak konsekwentnie trzymać się planu będę jeszcze pisała. Nie zostawię cię samej!